Zgryźliwość kojarzy mi się z radością, która źle skończyła.
nie porusza się w nich spraw najważniejszych. Jeżeli parter pije za dużo, to kobieta w akcie samoobrony będzie usiłowała pomijać ten fakt, skupiając się jedynie na przyczynach jego nieszczęścia. Jeżeli ją zdradza, zastanawia się, dlaczego nie jest dla niego dostatecznie atrakcyjna, i znowu bierze na siebie winę. I tak dalej.
Sytuacja pogarsza się z każdym dniem. Ale ponieważ mężczyzna obawia się, że taki stan rzeczy może kobietę zniechęcić i odsunąć od niego, a potrzebuje jej poparcia — uczuciowego, fizycznego, towarzyskiego czy po prostu na codzień — mówi jej, że jest w błędzie, że wymyśla niestworzone rzeczy, przecież on ją kocha i wszystko zmierza ku lepszemu, tylko ona jest zbyt negatywnie nastawiona, by to zobaczyć. A ona wierzy, bo to jest jej nieodzownie potrzebne. Akceptacja jego punktu widzenia, iż przesadza z ich kłopotami coraz bardziej zaciemnia rzeczywistość.
I tak on staje się jej barometrem, radarem, probierzem jej uczuć. A ona go bezustannie obserwuje. Wszystkie jej uczucia zależą od jego zachowania. Dając mu prawo do powodowania jej uczuciami, akceptuje jednocześnie konflikt między nim a światem zewętrznym. Dokłada starań, żeby prezentował się lepiej, niż wygląda naprawdę, i żeby jako para robili wrażenie szczęśliwszych, niż są w rzeczywistości. Usprawiedliwia każdą jego porażkę i swoje rozczarowania, a ukrywając prawdę przed światem, ukrywa ją zarazem sama przed sobą. Niezdolna do zaakceptowania faktu, że jest on taki, jaki jest, i że jego problemy należą do niego, a nie do niej, przeżywa wielkie roczarowanie z powodu klęski, jaką poniosła, próbując go zmienić. Ta frustracja przeradza się w złość, a następnie w walkę, czasem nawet fizyczną, spowodowaną bezsilną wściekłością, że wysiłki kobiety zmierzające do poprawy sytuacji są przez niego rozmyślnie udaremniane. Tak jak uprzednio usprawiedliwiała każdą jego porażkę, obecnie wszystko bierze sobie do serca. Ma uczucie, że tylko ona stara się o poprawę klimatu w ich związku. Jej poczucie winy wzrasta, bo nie rozumie, skąd się w niej wzięła ta złość i dlaczego nie kocha go w dostatecznym stopniu żeby chciał się zmienić dla niej, dla nich.
Jest coraz bardziej zdecydowana zmienić go we wszystkim, co uważa za konieczne, i chwyta się każdego sposobu. Wymieniają najrozmaitsze obietnice. Ona zapewnia, że nie będzie zrzędzić, niech on tylko nie pije, nie zaniedbuje domu, nie włóczy się po nocy i w ogóle. Oczywiście, nie mogą sprostać tym zadaniom i ona stwierdza ponuro sama przed sobą, że całkiem straciła kontrolę nie tylko nad nim, ale i nad sobą. Nie
może przestać walczyć, gderać, przypodchlebiać się, błagać. Traci do siebie szacunek.
Czasem oddalają się od ludzi zwalając winę na przyjaciół, posady, rodzinę. Może przez chwilę jest im jakby trochę lepiej — ale tylko przez chwilę. Bardzo prędko wszystkie problemy wracają.
Jest teraz tak pochłonięta tą gorzką walką, że nie ma ani czasu, ani energii na cokolwiek innego. Jeśli są dzieci, to niewątpliwie zaniedbuje je w tym okresie nie tylko uczuciowo, lecz także czasami i przez brak opieki. Wszelka działalność towarzyska czy społeczna staje w martwym punkcie. Za dużo jest goryczy i zbyt wiele rzeczy do ukrycia, żeby dobrowolnie udzielać się towarzysko. A brak kontaktu z ludźmi pogrąża kobietę, która kocha za bardzo, jeszcze głębiej. Straciła kolejną więź z rzeczywistością. Jej stosunki uczuciowe stały się całym jej światem.
Kiedyś nieodpowiedzialność i bezradność mężczyzny pociągały ją. Miało to miejsce wówczas, gdy była pewna, iż leży w jej możliwościach zmienić go i przywiązać do siebie. Teraz jest zdania, że dźwiga ciężary, które on powinien wziąć na siebie. Ma mu za złe taki obrót sprawy, ale jednocześnie upaja się pewnym rodzajem kontroli, jaką ma nad nim zarządzając jego pieniędzmi i sama wychowując dzieci.
Łatwo zauważyć, jeśli się dobrze przyjrzeć wykresowi, że sprawy idą jeszcze jako tako aż do „fazy decydującej", kiedy to wszystko zaczyna się gwałtownie rozpadać, najpierw w sferze uczuć, a potem w fizycznej. Kobieta mająca obsesję na punkcie swojego związku z mężczyzną może teraz dodatkowo popaść w kłopoty z odżywianiem. Chcąc sobie wynagrodzić wszystkie wysiłki, stłumić urazę i złość, które się w niej gotują, zacznie traktować jedzenie jako środek uspokajający. Albo też prawie całkowicie przestanie się odżywiać, co spowodowane może być wrzodami żołądka czy chronicznymi komplikacjami z trawieniem, a podparte bywa męczeńskim „nie mam czasu na jedzenie". Albo zacznie surowo przestrzegać diety, żeby zrekompensować kompletny bałagan w innych dziedzinach życia. Nadużywanie alkoholu lub innych „środków odprężających" wraz z przepisanymi lekarstwami może stanowić często program umożliwiający radzenie sobie z niemożliwą do zniesienia sytuacją, w jakiej się znalazła. Lekarze, którzy nie potrafią postawić właściwej diagnozy, właściwie ocenić postępującego „rozlatywania się" pacjentki, mogą pogorszyć jej stan przez zaaplikowanie środków uspokajających. Zaordynowanie tego rodzaju potencjalnie bardzo uzależniających środków kobiecie w takim poło-
188
189
...