Zgryźliwość kojarzy mi się z radością, która źle skończyła.

lepiej ćwiczy się w tego typu samoobronie, równocześnie jednak traci zdolność swobodnego wyboru postępowania. Mechanizm negacji działa automatycznie, nieproszony.

W rodzinie dysfunkcyjnej zawsze mamy do czynienia z negacją rzeczywistości. Niezależnie od wagi problemów, rodzina staje się dysfunkcyjna, dopiero gdy stosuje powyższy mechanizm. Ponad­to, jeżeli jeden z jej członków spróbuje się wyłamać, na przykład opisując sytuację zgodnie z prawdą, pozostali na ogół będą gwałtownie zaprzeczać. Wyszydzą go, w ten sposób usiłując przywołać do porządku, a w razie niepowodzenia wykluczą renegata z kręgu akcep­tacji, miłości i wspólnych poczynań.

Nikt stosując obronny mechanizm negacji nie dokonuje świadome­go wyboru, nie „wycisza" rzeczywistości, bo tak zdecydował, nie wkłada klapek na oczy, aby dokładnie nie rejestrować tego, co mówią i robią inni. Podobnie też nie postanawia, że nie będzie czegoś odczuwał. To „po prostu się dzieje", kiedy własne, ja", ze wszystkich sił szukając ochrony przed przemożnymi konfliktami, ciężarem i lękami, kasuje nazbyt niepokojące informacje.

Powiedzmy, że dziecko rodziców, którzy często się kłócą, zaprasza koleżankę na noc. Późną nocą obie budzi głośna sprzeczka. Koleżanka szepcze: — Ojej, ale masz hałaśliwych rodziców. Dlaczego tak wrzeszczą?

Córka wysłuchała już wielu takich nocnych awantur. — Nie wiem — bąka zakłopotana i leży skręcając się ze wstydu, a krzyki nie ustają. Koleżanka nie rozumie, dlaczego wkrótce potem dziewczynka zaczyna jej unikać.

Gość został odsunięty, ponieważ odkrył sekret rodziny i sam jest przypomnieniem tego, co dziewczynka woli odrzucić. Kłopotliwe wydarzenia, takie jak kłótnia rodziców, są na tyle bolesne, że córka ma znacznie lepsze samopoczucie odrzuciwszy prawdę, a zatem starannie unika wszystkich i wszystkiego, co mogłoby grozić naruszeniem ochrony przed bólem. Nie chce czuć swego wstydu, strachu, gniewu, bezsilności, paniki, rozpaczy, litości, niechęci, wstrętu. Lecz skoro musiałaby odczuwać owe silne i sprzeczne emocje, gdyby pozwoliła sobie na odczuwanie czegokolwiek, woli nie czuć nic. Stąd wypływa potrzeba panowania nad ludźmi i wydarzeniami w jej życiu. Panując nad otoczeniem, próbuje sobie zapewnić poczucie bezpie­czeństwa. Żadnych wstrząsów, żadnych niespodzianek, żadnych

uczuć.

126

Każdy, kto się znalazł w niewygodnej sytuacji, usiłuje nad nią maksymalnie zapanować. U członków chorej rodziny owa naturalna reakcja przesadnie się nasila, ponieważ tyle jest bólu. Przypomnijmy sobie historię Lisy, nękanej przez rodziców, by przynosiła ze szkoły lepsze stopnie: Lisa, jeśli spojrzeć realistycznie, mogłaby poprawić oceny, natomiast nic się nie dało zrobić z alkoholizmem matki; a zatem, zamiast stawić czoło ponurym implikacjom własnej bezradności wobec choroby, rodzina wolała wierzyć, iż wszystko się zmieni, jeżeli — i kiedy — Lisa będzie uczyła się lepiej.

Jak pamiętamy, Lisa starała się też poprawić sytuację (panować nad nią) swoim dobrym zachowaniem. Nie stanowiło ono bynajmniej zdrowego wyrazu zadowolenia z rodziny i z życia. Wręcz przeciwnie. Każda praca, którą wykonywała z własnej inicjatywy, była rozpacz­liwą próbą naprawy nieznośnej sytuacji rodzinnej, ponieważ Lisa, jako dziecko, czuła się za nią odpowiedzialna.

Dzieci nieodmiennie biorą na siebie winę i odpowiedzialność za poważne kłopoty rodzinne. Dzieje się tak dlatego, że rojenia o własnej wszechmocy każą dziecku wierzyć, iż zarówno jest przyczyną po­wstałej sytuacji, jak i potrafią ją zmienić, na lepsze czy gorsze. Podobnie jak Lisę, wiele nieszczęsnych dzieci spotykają zarzuty ze strony rodziców czy innych członków rodziny: wini się je o problemy, nad którymi nie mają żadnej władzy. Lecz nawet bez słownych oskarżeń dziecko bierze na siebie znaczną część odpowiedzialności za rodzinne kłopoty.

Niełatwo i przykro nam przyznać, że bezinteresowność, „bycie dobrym" i chęć pomocy mogą być w istocie próbą zapanowania, a nie czystym altruizmem. Ów proces jasno i zwięźle przedstawiał znak na drzwiach agencji, w której kiedyś pracowałam. Dwukolorowe koło podzielone na połowy, górna jaskrawożółta — wschodzące słońce, dolna czarna. Napis brzmiał: „Pomoc jest słoneczną stroną domina­cji". Ów znak miał przypominać zarówno nam, terapeutom, jak i pacjentom, że zawsze powinniśmy analizować motywy, dla których pragniemy zmieniać innych.

Jeżeli próbę pomocy podejmują ludzie ze smutną przeszłością lub żyjący w stresogennych związkach, zawsze należy podejrzewać po­trzebę panowania. Kiedy robimy dla kogoś coś, co mógłby zrobić sam, kiedy planujemy za niego przyszłość czy codzienne zajęcia, kiedy podpowiadamy, radzimy, przypominamy, ostrzegamy bądź namawia­my kogokolwiek, prócz małego dziecka, kiedy nie możemy znieść

127

...
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hannaeva.xlx.pl