Zgryźliwość kojarzy mi się z radością, która źle skończyła.
błaganiem i groźbą stara się go zmusić, żeby częściej bywał w domu, jak to się zwykle kończy? Otóż mężczyzna tyle samo, a nawet więcej czasu spędza w pracy, czuje się bowiem rozgrzeszony, uważa, że ma prawo uciekać przed nieustannym biadoleniem żony. Innymi słowy, awanturując się, błagając i próbując zmienić partnera, kobieta w gruncie rzeczy pozwala mu wierzyć, iż problem nie leży w jego pracoholiz-mie, lecz w jej gderliwości — i rzeczywiście, próby odmienienia mogą w równym stopniu jak pracoholizm przyczynić się do zwiększenia dystansu emocjonalnego pomiędzy dwojgiem ludzi. Usiłując przyciągnąć mężczyznę bliżej, kobieta w istocie go odpycha coraz dalej.
Pracoholizm to poważne zaburzenie, jak zresztą wszystkie zachowania o charakterze natręctwa. Służy pewnemu celowi w życiu mężczyzny, prawdopodobnie chroni go przed bliskości: i intymnością, której mężczyzna się obawia, jak również zapobiega wybuchowi nieprzyjemnych uczuć, zwłaszcza niepokoju i rozpaczy. (Pracoholizm u mężczyzn, podobnie jak nadmierna miłość u kobiet, to jeden ze sposobów unikania samego siebie, częsty w rodzinach dysfunkcyj-nych). Ceną za unikanie samego siebie jest życie jednowymiarowe, niepełne. Jednakże tylko sam mężczyzna może zdecydować, czy cena jest za wysoka, tylko on sam może przedsięwziąć odpowiednie środki i podjąć ryzyko, aby się zmienić. Żona nie powinna naprawiać jego życia, lecz wzbogacać własne.
Większość z nas potrafi zaznawać szczęścia i pełni życia w stopniu większym, niż nam się zdaje. Często jednak nie sięgamy po szczęście, gdyż wierzymy, że to czyjeś zachowanie nam nie pozwala. Ignorujemy obowiązek rozwijania i ulepszania samych siebie, bo uparcie próbujemy przeobrażać innych — knujemy, manewrujemy, manipulujemy, a gdy poniesiemy klęskę, ogarnia nas złość, zniechęcenie i depresja. Próby odmienienia drugiego człowieka zawsze powodują frustracje i przygnębienie, lecz jeśli właściwie wykorzystamy swoją moc i postaramy się ulepszyć własne życie, czeka nas radość.
Jeżeli żona pracoholika chce się wyswobodzić i cieszyć pełnią życia, niezależnie od tego, co robi mąż, musi uwierzyć, że jego problem nie jest jej problemem, że zmiana zachowania partnera nie leży w jej mocy, nie jest ani jej powinnością, ani celem, do którego ma prawo dążyć. Musi się nauczyć, jak szanować cudze prawo do odrębności, chociaż pragnie, żeby jej mężczyzna był inny.
Gdy to jej się uda, jest wolna — wolna od niechęci do niedostępnego partnera, wolna od poczucia winy, że nie porafi go zmienić, wolna od
nieustannych prób przeobrażenia tego, czego przeobrazić się nie da. Kiedy wygaśnie niechęć i poczucie winy, kobieta, być może, zacznie darzyć swego towarzysza życia większą sympatią za to, co w nim skądinąd docenia.
Przeniósłszy energię z partnera na siebie zyska pewną dozę szczęścia i zadowolenia, cokolwiek by ów partner robił. Może na koniec stwierdzić, że jest zdolna sama wypełnić sobie czas, wieść życie bogate i satysfakcjonujące bez większego udziału męża. Albo też, w miarą jak jej osobiste szczęście coraz mniej zależy od mężczyzny, uzna, iż nie ma sensu przestawać z kimś nieobecnym ciałem i duchem, a zatem pójdzie własną drogą, nie skrępowana nieudanym małżeństwem. Ani jedno, ani drugie nie będzie wszelako możliwe, póki własne szczęście uzależnia od zmiany w drugim człowieku. Dopóki nie zaakceptuje go takim, jaki jest, trwa w bezruchu, zamarła w oczekiwaniu, aż partner, cudownie odmieniony, pozwoli jej zacząć nowe życie.
Kiedy kobieta, która kocha za bardzo, rezygnuje ze swej krucjaty, tym samym wydaje mężczyznę na pastwę rozmyślań o skutkach jego zachowania. Żona, już nie sfrustrowana i nieszczęśliwa, lecz raczej podekscytowana nowymi możliwościami, jakie niesie życie, stwarza tym większy kontrast z jego losem. Wówczas mężczyzna może zeche rozpocząć walkę, wyrwać się z obsesji. Albo też nie. Niezależnie jednak od tego, co wybierze, kobieta, zaakceptowawszy go takim, jaki jest, w ten czy inny sposób staje się wolna, może zatem wieść własne życie — długie i szczęśliwe.
156
...