Zgryźliwość kojarzy mi się z radością, która źle skończyła.
TRAZYMACH
Pojawia się w pierwszej księdze Państwa w dialogu dotyczącym sprawiedliwości. Rozmówcy zastanawiają się, czym jest owa sprawiedliwość.
Na to Trazymach odpowiada: przecież to proste, sprawiedliwość, to jest korzyść silniejszego. Na pierwszy rzut oka wydaje się to być formuła biologiczną – każda jednostka dąży do korzyści własnej, a te najsilniejsze narzucają swoje innym. Ale faktycznie Trazymachowi chodzi o coś innego – od razu daje swoim poglądom interpretacje polityczną.
Odwołuje się do znanego schematu ustrojowego – u Greków wszelkie dysputy filozoficzne zawsze miały jako tło klasyfikację ustrojów, dokonana według ilości osób rządzących:
1. jedna osoba rządząca: monarchia, tyrania
2. rządzi niewielka grupa: oligarchia, arystokracja
3. rządzi większość: demokracja
i te prawa, które owa grupa narzuca – w swoim interesie i dal swojej korzyści, jest sprawiedliwością. Rozumowanie Trazymacha można przedstawić mniej więcej tak:
Po pierwsze - we wszystkich państwach rządzi jakaś grupa, która narzuca korzystny dla siebie system reguł.
Po drugie – ten system reguł określany jest jako sprawiedliwość. Wniosek – sprawiedliwość jest wszędzie taka sama i polega na narzucaniu przez władzę korzystnego dla niej systemu reguł - jest to szalenie prosta koncepcja, tyle, że pojawiają się w niej pewne komplikacje – pojawia się określenie, ze system nazywany sprawiedliwością jest sprawiedliwością.
Jednak w pewnym momencie Trazymach zirytowany ma dłuższą wypowiedź o tym, jak strasznie jest na świecie, jak to strasznie jest w państwie i jak to dobrzy szlachetni i poczciwi ludzie są niszczeni przez innych, jak to w nocy ludzie źli przejmują władzę i żądzą – te narzekania Trazymacha zmieniają tym samym założenia punktu drugiego. Okazuje się, ze Trazymach od pewnego mementu przyjmuje inne założenia, że system reguł narzucony przez grupę rządzącą określany jest jako sprawiedliwość, wydaje się gosprawiedliwością, ale nie jest sprawiedliwością.
Wobec te przy zmianie punktu 2 mamy inny wniosek: sprawiedliwość jest wszędzie gwałcona, rządzi niesprawiedliwość. Mamy więc u Trazymacha dwoistość pomagającą na tym, że najpierw Trazymach jawi nam się jako przedstawiciel politycznego realizmu (nie ma czegoś takiego, jak obiektywne reguły sprawiedliwości, to władza zawsze ustala, co jest sprawiedliwością – tak jak w świecie przyrody, i nic na to poradzić nie możemy); ani demokracja nie jest lepsza, ani tyrania, ani arystokracja; każda grup rządząca działa we własnym interesie. Jednak później Trazymach jawi się nam zupełnie inaczej – jako sfrustrowany moralista, który przyjął ten polityczny realizm, bo się rozczarował do świata. Tak naprawdę on wierzy w sprawiedliwość, wie, że sprawiedliwość jest inna, ale wie także, ze sprawiedliwość nie ma szans. Wie, że to, co jest określane sprawiedliwością, to tylko pozór. Trazymach wie, nie wszystkie ustroje są równoprawne.
Trudno powiedzieć, które wcielenie Trazymacha jest prawdziwe, ponieważ zmiana poglądu pojawia się, gdy Trazymach się denerwuje – czyli być może w głębi swojej duszy przyznaje rację, że sprawiedliwość jest miarą, którą możemy oceniać system polityczny, to władzę oceniamy, czy jest, czy nie jest sprawiedliwa, w świetle kryteriów, które są od tej władzy niezależne.
I