Zgryźliwość kojarzy mi się z radością, która źle skończyła.

179
K
WIRYNA
H
ANDKE
Ignorancka potoczno´´
Niniejszy artykuł został pomy´lany jako dodatkowa ilustracja problemu, który był przed-
miotem doskonałej ksia˛˙ki Teresy Hołówki
My´lenie potoczne. Heterogeniczno´´ zdro-
wego rozsa˛dku
1
. Tu chodzi o pokazanie takich elementów i zjawisk j
˛
zykowych (w
wyborze)
2
, które odzwierciedlaja˛ rzeczywisto´´ nieadekwatnie do stanu wiedzy (nauki),
a niekiedy równie˙ – do stanu społecznej ´wiadomo´ci. Z punktu widzenia j˛zykowego
opisu aktu komunikacji na pierwszy plan wysuwa si
˛
zatem nie to, co niesie system
j˛zykowy, ale wła´nie to, co jest poza nim, czyli to, co uzyskujemy „na podstawie wiedzy
o ´wiecie, przekona´ mówia˛cych, uczestnictwa w kulturze, aktualnej sytuacji, w której
dokonuje si˛ akt mowy”
3
. Poruszone kwestie nie sa˛ wi˛c stricte czy raczej wyła˛cznie
j˛zykowe, ale sytuuja˛ si˛ równocze´nie w sferze potocznego my´lenia i potocznego mó-
wienia.
W potocznych zachowaniach j˛zykowych cz˛sto trudno oddzieli´ wiedz˛ o ´wiecie od
wiedzy j˛zykowej. Wynika to mi˛dzy innymi sta˛d, i˙ w sferze potoczno´ci du˙y udział ma
przekaz ustnej tradycji, przekazywany i przejmowany zazwyczaj do´´ mechanicznie,
cz˛sto wi˛c on góruje nad niezale˙no´cia˛ my´lowa˛ i j˛zykowa˛ przeci˛tnej jednostki
ludzkiej.
W tym sensie j˛zykowa potoczno´´ jest mocniej uzale˙niona od potocznej mentalno´ci
ni˙ j˛zyk wy˙szego poziomu (odmiana literacka, oficjalna) od ´wiadomo´ci scjentycznej.
Bł˛dem byłoby przy tym stawianie znaku równo´ci mi˛dzy potoczno´cia˛ j˛zykowa˛ i ni˙-
szym poziomem intelektualnym czy mniejsza
˛
sprawno´cia
˛
j
˛
zykowa
˛
mówia
˛
cych. Potocz-
no´´ j˛zykowa jest bowiem sposobem komunikacji powszedniej, codziennej i powszech-
nej, tylko w pewnym stopniu zale˙nej od pozycji społecznej i poziomu intelektualnego
u˙ytkowników
4
. I tak na przykład kiedy uczeni wypowiadaja
˛
si
˛
(ustnie lub pisemnie) na
tematy specjalistyczne w zakresie własnej dyscypliny naukowej, nie popełniaja˛ potocz-
nych lapsusów czy naiwno´ci obiegowego my´lenia i mówienia, ale u˙ywaja˛ nazw, poj˛´
i okre´le´ zgodnych ze stanem wiedzy. Ale ci sami uczeni w j˛zyku codziennym cz˛sto
pozostaja˛ przy potocznych nazwach i okre´leniach, nawet tych samych poj˛´ czy zjawisk,
wracaja˛c niejako do kodu, którym posługiwali si˛ od dzieci´stwa. Istotne znaczenie ma tu
odmienno´´ grona, w którym odbywa si˛ komunikacja: w pierwszym wypadku byli to
specjali´ci, w drugim – niespecjali´ci. I tak na przykład astronom w potocznej komunikacji
180
z niespecjalistami mówia
˛
c o za´mieniu sło´ca czy ksi
˛
˙yca nie b
˛
dzie wprowadzał takich
terminów, jak np.
w˛zły orbity, współrz˛dne astronomiczne, długo´´ ekliptyczna, koniun-
kcja
czy
saros
, przeciwnie cz˛sto kosztem ´cisło´ci wybierze wulgaryzuja˛ce uproszczenie.
Podobnie lingwista, posługuja
˛
cy si
˛
w kr
˛
gu specjalistów terminami
predykacja
i
predy-
kat
, nie przeniesie ich do sfery komunikacji potocznej z niespecjalistami, a zasta˛pi je raczej
terminem
orzeczenie
czy okre´leniem:
stosunek składniowy mi˛dzy podmiotem i orzecze-
niem
– jako elementami znanymi powszechnie i utrwalonymi tradycja˛, mimo i˙ w jego
przekonaniu sa˛ one mniej precyzyjne czy mniej adekwatne wobec istoty rzeczy. Ten sam
lingwista i ten sam astronom, je˙eli nie interesuja˛ si˛ bli˙ej botanika˛, b˛da˛ u˙ywali
w j˛zyku codziennym nie´cisłych lub nawet bł˛dnych nazw botanicznych, poniewa˙ takie
przyswoili sobie poznaja˛c słownictwo potoczne (por. ni˙ej casus akacji).
W j˛zyku codziennym nieweryfikowane stereotypy i lapsusy słownikowo-poj˛ciowe
sa˛ bardzo rozpowszechnione. Ró˙nice dostrzega si˛ jedynie w liczbie tych faktów u po-
szczególnych osób lub w j˛zyku okre´lonych grup społecznych czy ´rodowiskowych.
Utrwalony w j
˛
zyku potocznym obraz ´wiata (rzeczy, poj
˛
´, faktów, zjawisk, procesów
etc.) nie odzwierciedla rzeczywisto´ci w pełni adekwatnie, poniewa˙ przeci˛tny człowiek
odbiera bardziej wra˙enie ni˙ istot˛ rzeczy.
T. Hołówka krytycznie analizuja
˛
c obiegowa
˛
wiedz
˛
społeczna
˛
ukazuje mnóstwo jej
„prostactw i fałszów”
5
. „Autorka maluje ´wiat zdrowego rozsa˛dku jako zamkni˛cie w po-
cieszaja˛cych złudzeniach, półprawdach i prawdach banalnych. Jest to zlepek heterogeni-
czny i niespójny. Autorka nie waha si
˛
u˙y´ słowa
tchórzostwo
dla okre´lenia uporu,
z jakim zdroworozsa˛dkowcy trzymaja˛ si˛ swych wierze´. Jednak˙e zdroworozsa˛dkowcy
to mniej lub bardziej my wszyscy (...) Zdrowy rozsa˛dek nie jest ´wiatopogla˛dem, niemniej
dostarcza on eklektycznych obrazów ´wiata (ró˙nych w ró˙nych ´rodowiskach) i ka˙dy
z nas ˙yje wewna˛trz takiej panoramy. Nikt bowiem
na co dzie´
nie ogla˛da ´wiata przez
okulary uczonego czy filozofa”
6
.
Zjawiska zawarte w formule
j˛zykowy obraz ´wiata
tworza˛ bardzo rozległa˛ i ró˙norod-
na˛ panoram˛. Ten artykuł jest próba˛ pokazania tylko niewielkiego wycinka tej panoramy,
mianowicie wybranych faktów i zjawisk, które mo˙na nazwa´ bł˛dami j˛zyka: zarówno
z punktu widzenia jego własnych zasad i reguł, jak te˙ z punktu widzenia zasad logiki oraz
stanu naukowej wiedzy o przedmiocie, o którym mówimy. U podło˙a zwykle le˙y igno-
rancja człowieka. Ignorancja pojmowana nie tylko jako brak wiedzy czy nie´wiadomo´´,
ale tak˙e jako nieuctwo, które jest nie tylko synonimem niewiedzy, ale tak˙e niech˛ci jej
posia˛´cia i przyswojenia, braku gotowo´ci jej zdobycia, czyli w zakres poj˛cia ignorancja
wła
˛
czone jest równie˙ znaczenie czasownika
ignorowa´
‘celowo, ´wiadomie nie zauwa-
˙a´, nie bra´ pod uwag˛, lekcewa˙y´’.
Historyczna perspektywa przynosi oczywi´cie zmienno´´ sytuacji. W odniesieniu do
odległej przeszło´ci, gdy podstawa
˛
kształtowania obrazu ´wiata była ograniczona wiedza,
kompensowana obserwacja˛ i bezpo´rednim do´wiadczeniem, poj˛cie
ignorancja
miało
sens bardziej prymarny, było równoznaczne z niewiedza˛, ale nie było tak silnie nacecho-
wane negatywnie, co wynikało z obiektywnego ograniczenia poznawczych i intelektual-
nych mo˙liwo´ci człowieka. W tym układzie inaczej sytuowało si˛ w systemie poj˛ciowo-
j˛zykowym okre´lenie
sło´ce wschodzi/zachodzi
, poniewa˙ odpowiadało ówczesnym
mo˙liwo´ciom postrzegania zjawiska. Dzisiaj to samo okre´lenie nale˙y traktowa´ jako
nienaruszony przekaz historycznoj˛zykowy, który trwa w potoczno´ci mimo rewolucji
Kopernika´skiej, poniewa˙ paradoksalnie znajduje stałe wsparcie w codziennej, po-
181
wszechnej obserwacji zjawiska, przystaja
˛
cej bardziej do utrwalonego lapsusu ni˙ do
faktycznej wiedzy.
Inaczej rzecz si˛ rysuje w planie współczesnym. Automatyczne powtarzanie stereoty-
pów ukształtowanych w innych czasach, warunkach i okoliczno´ciach – gdy rozporza
˛
dza-
my innymi, naukowymi danymi, które przecza˛ pierwotnym obserwacjom – ka˙e przypi-
sywa´ ignorancji zabarwienie negatywne, a wi˛c ‘lekcewa˙enie wiedzy’. Cz˛´ciowym
usprawiedliwieniem współczesnego człowieka jest trwało´´ stereotypów wynikaja˛cych
z siły tradycji i siły bezpo´redniego przekazu j˛zykowego (czego dowodem jest np. przy-
toczony przykład wschodu i zachodu sło´ca). Nie przeczy to stwierdzeniu, ˙e taki konser-
watyzm my´lowy i j˛zykowy prowadzi do coraz wi˛kszej rozbie˙no´ci mi˛dzy naukowa˛
wiedza˛ o rzeczywisto´ci a potoczna˛ ´wiadomo´cia˛.
J˛zykowa egzemplifikacja omawianych spraw pochodzi ze współczesnej polszczyzny
potocznej, bo ona stała si˛ bezpo´rednia˛ inspiracja˛ rozwa˙a´. Przyjmijmy najogólniej, ˙e
mowa tu o nieoficjalnej odmianie j˛zyka, która˛ posługuja˛ si˛ ludzie w codziennej komu-
nikacji, a zatem – o j
˛
zyku ogólnym, mniej starannym od odmiany oficjalnej/literackiej.
Z pewno´cia˛ wiele zagadnie´ szczegółowych, podobnie jak sam problem główny w jakiej´
mierze maja˛ odpowiednio´ci w innych j˛zykach, co wynika równie˙ z wykładu T. Hołów-
ki na temat potocznego my´lenia, z czym ´ci´le wia
˛
˙a
˛
si
˛
kwestie j
˛
zykowe. Tutaj nie
chodzi jednak o odnajdywanie konkretnych odpowiedników w potocznych odmianach
innych j˛zyków. By´ mo˙e uniwersalny charakter pewnych faktów czy zjawisk j˛zyko-
wych ujawni si
˛
przez samo ich pokazanie na przykładzie jednego j
˛
zyka. Niezale˙nie od
tego, sa˛dzi´ nale˙y, i˙ wiele wła´ciwo´ci potocznej polszczyzny ma charakter o tyle specyfi-
czny, o ile wynika z okre´lonych cech mentalno´ci, obyczajowo´ci i tradycji Polaków.
Swoisty konserwatyzm my´lowo-j˛zykowy człowieka przeci˛tnego wyznacza du˙y
kra˛g, ogarniaja˛cy te fakty j˛zykowe – z lingwistycznego punktu widzenia niezupełnie
jednorodne – o których wspólnocie decyduje ignorancka postawa u˙ytkowników j˛zyka
wobec rzeczywisto´ci. W dzisiejszym zasobie j˛zyka potocznego (mowa tu b˛dzie głównie
o zjawiskach ze sfery słownictwa) obserwuje si˛ stosunkowo liczne pojedyncze fakty, ale
bynajmniej nie sporadyczne, a tak˙e ich zespoły ´wiadcza˛ce o niedostrzeganiu, pomijaniu
czy nieakceptowaniu faktycznego stanu aktualnej wiedzy. Mo˙na je uporza˛dkowa´ nast˛-
puja˛co: od usprawiedliwionej niewiedzy do ´wiadomego bła˛dzenia. Powstana˛ wówczas
dwie grupy: I. Zjawiska wypływaja
˛
ce z niewiedzy, II. Zjawiska wypływaja
˛
ce z nieuctwa.
Grupa I. Zjawiska j˛zykowe wypływaja˛ce z niewiedzy
Niewiedza jest tu rezultatem przewagi czynników obiektywnych, poniewa˙ wia
˛
˙e si
˛
z ograniczeniem horyzontu umysłu ludzkiego i poziomu cywilizacji. Brak wiedzy jako
stan bezsilno´ci intelektualnej okre´lonej społeczno´ci nie musi mie´ charakteru stałego,
przeciwnie ma charakter otwarty – na pozytywne zmiany. Przy tym konieczne wydaje si
˛
rozró˙nienie sytuacji jednostki w społeczno´ci od sytuacji społeczno´ci jako cało´ci i jako
zbioru jednostek. Chodzi o zwrócenie uwagi na fakt nierównomiernego rozwoju wiedzy
jednostek i społeczno´ci, co wpływa mi˛dzy innymi nie tylko na zró˙nicowanie ich
poziomu j˛zykowego i zró˙nicowanie samego j˛zyka na rozmaite odmiany i pododmiany.
Rozwój intelektualny jednostek czy grup ´rodowiskowych ba˛d´ wyprzedza, ba˛d´ nie
nada˛˙a za rozwojem ogółu społeczno´ci. Zainteresowanie potoczno´cia˛ w j˛zyku musi
zatem koncentrowa´ si˛ jednocze´nie na owej przeci˛tno´ci społecznej, bo ona jest
głównym nosicielem tej odmiany j˛zyka.
182
W obr
˛
bie zjawisk j
˛
zykowych wynikaja
˛
cych z niewiedzy mówia
˛
cych mamy do czy-
nienia z dwoma sytuacjami: 1) niewiedza˛ potencjalna˛, 2) niewiedza˛ nabyta˛ (tradycyjna˛).
Pierwsza dotyczy jednostek i grup osób niedorosłych, w ró˙nych stadiach kształcenia,
a tak˙e grup społecznych, których kształcenie zostało zatrzymane na jakim´ nieoptymal-
nym (raczej niskim) poziomie. Sa˛ to zatem wypadki braku wiedzy jednostek czy grup na
tle szerszej i dost˛pnej wiedzy całej społeczno´ci, w której ˙yja˛, a zatem stoja˛ przed nimi
otworem mo˙liwo´ci zniwelowania istnieja˛cych ró˙nic. Przykładem niewiedzy j˛zykowej
jest tu cała rozległa sfera niepoprawno´ci i bł˛dów j˛zykowych (które nikna˛ wraz ze
zdobyciem wiedzy na ich temat i równoczesnym praktycznym jej u˙ytkowaniem, a bez
tego pozostaja˛ – jako nacechowanie ´rodowiskowe j˛zyka na tle ogólnej normy lub
ogólnego akceptowanego uzusu).
Druga sytuacja to niewiedza nabyta/tradycyjna, bo dotyczy takich efektów percepcji
otaczaja˛cej rzeczywisto´ci, które zaistniały wówczas, gdy człowiek w braku wiedzy na-
ukowej posługiwał si˛ powierzchownymi obserwacjami, a te nast˛pnie były przenoszone
przez wieki, jako utrwalone tradycja
˛
, nabywane przez kolejne pokolenia elementy j
˛
zyka,
w specjalny sposób „martwe”, bo nie weryfikowane stopniowo w miar˛ rozwoju wiedzy
kolejnych epok, co dawałoby podstaw˛ do znoszenia i eliminowania z j˛zyka (te˙ ´wiado-
mo´ci) wcze´niejszych naiwno´ci i lapsusów.
Wyrazi´cie rysuje si˛ ta sytuacja w j˛zykowym obrazie rzeczywisto´ci tycza˛cym sto-
sunku człowieka do ´wiata przyrody. Do dzi´ przetrwało i funkcjonuje w j˛zyku wiele
reliktów dawnych zmaga´ ludzkiej obserwacji i bezpo´redniego do´wiadczenia.
1. Jednym z przykładów mo˙e by´ nietrafne lub nieprawdziwe okre´lanie cech przed-
stawicieli ´wiata zwierz˛cego. Wypływa ono przewa˙nie z braku ´cisłej wiedzy, ale te˙ –
co jest w znacznej mierze rezultatem powy˙szych ogranicze´ – z jednej strony z l˛ku
człowieka przed przyroda˛, a z drugiej strony – z jego antropocentrycznej postawy.
Nader cz˛sto przypisuje si˛ zwierz˛tom nie tyle wła´ciwo´ci najbardziej dla nich
charakterystyczne, co takie, które człowiek odczytuje jako dla siebie negatywne lub
pozytywne. Na skutek tego trwale funkcjonuja˛ w j˛zyku takie okre´lenia czy frazeologi-
zmy, jak np.
fałszywy kot, głupi/uparty osioł, głupia g˛´, spojrzenie bazyliszka, hipnotyzu-
ja˛ce spojrzenie w˛˙a
itd., a tak˙e
uparty jak osioł, głupia jak g˛´, fałszywy jak kot
itp. Jak
wiadomo, nauka ma na te tematy odmienne zdanie, poparte rozległym do´wiadczeniem.
I tak np. od dawna wiadomo, ˙e osioł jest jednym z ma
˛
drzejszych zwierza
˛
t, o czym zreszta
˛
wie równie˙ znaczny kra˛g niespecjalistów. Jednak potocznej weryfikacji my´lowo-j˛zy-
kowej przeszkadzaja˛ tu stale na nowo postrzegane akty oporu osła przed narzuceniem mu
woli człowieka – a zatem stereotyp nie tylko nie ma szans modyfikacji, ale utrwala si
˛
jeszcze mocniej w powszechnej ´wiadomo´ci.
Podobny mechanizm mentalno´ciowo-j˛zykowych zachowa´ człowieka łatwo zauwa-
˙y´ i współcze´nie, co ilustruje np. nieadekwatne okre´lanie wła´ciwo´ci niektórych ras
psów (za głupie powszechnie uznaje si˛ te, które nie poddaja˛ si˛ woli człowieka, jak cho´by
rasa spanieli). Trwało´´ i zasi˛g takich obiegowych opinii, oparte przede wszystkim na
antropocentryzmie, dodatkowo sa˛ podtrzymywane przez inne czynniki subiektywne, jak:
l˛k, niech˛´ czy potrzeba zaznaczenia wagi własnego sa˛du.
Wyraz
małpa
w funkcji epitetu zwykle ma ujemne konotacje – a dotyczy nie tylko
wygla˛du zewn˛trznego, ale szeroko poj˛tych zachowa´ człowieka, nie akceptowanych
i niezgodnych z oczekiwaniami ´rodowiska, a przecie˙ pierwowzór nie daje tak szerokiej
podstawy do negacji. Niech˛´ rozcia˛ga si˛ tak˙e na niezwykle urodziwe gatunki tych
183
zwierza
˛
t, takie jak np. koczkodany, a epitety od nich si
˛
wywodza
˛
ce dotycza
˛
nie tylko
człowieka ubranego zbyt barwnie (co niekoniecznie musi by´ negatywnie warto´ciuja˛ce),
ale te˙ ubranego nieładnie, niegustownie, a tak˙e wygla˛daja˛cego dziwacznie, wreszcie –
człowieka wstr
˛
tnego.
2. W j˛zyku polskim w nazwach zwierza˛t istnieje lub nie istnieje rozdzielno´´ rodza-
jowa wyra˙ana leksykalnie lub słowotwórczo (np. na poziomie zró˙nicowania leksykal-
nego:
ogier – klacz/kobyła
wobec ogólnego
ko´
; inaczej
krowa – byk/buhaj
wobec
ogólnego
krowa; pies – suka
wobec ogólnego
pies
). W potocznym u˙yciu te rozró˙nienia
sa˛ zacierane przez cz˛stsze kontekstowe u˙ycie nazw ogólnych ni˙ konkretnych, a dodat-
kowo przez mylenie nazw szczegółowych (np. nieprecyzyjne u˙ywanie nazw
wałach
i
ogier
). Do´´ powszechne jest te˙ na przykład nierozró˙nianie par rodzajowych zwierza˛t
jeleniowatych, mimo ich znacznej obecno´ci w kulturze społecznej (w ´wiadomo´ci
przeci˛tnej jednostki z faktycznie istnieja˛cych par nazw:
sarna – rogacz, kozioł
wobec
ogólnego
sarna; jele´ – łania
wobec ogólnego
jele´; daniel – łania
wobec ogólnego
daniel
w j
˛
zyku potocznym najcz
˛
´ciej u˙ywana jest para nazw
sarna – jele´
, jak wida´ zesta-
wiona nieadekwatnie).
Precyzja rodzaju naturalnego na poziomie j˛zykowych rozró˙nie´ ´rodkami słowo-
twórczymi (np.
kot – kotka, paw – pawica, wilk – wilczyca
) na ogół nie stwarza problemów
w j˛zyku potocznym. Natomiast zwraca uwag˛ fakt nierównomiernego obdzielania lekse-
mów rozdzielno´cia˛ form rodzaju gramatycznego w stosunku do istnieja˛cego rodzaju
naturalnego. Antropocentryzm i pragmatyczna postawa człowieka ka˙e mu dzieli´ ´wiat
zwierz˛cy na dwa kr˛gi: bli˙szy i dalszy (wyła˛czaja˛c te, które jako przedmiot kultu, magii,
l˛ku, nale˙y traktowa´ odr˛bnie). W j˛zykowym obrazie ´wiata pełniejsze odbicie znajdu-
je kra˛g sytuuja˛cy si˛ bli˙ej, a tym samym dokładniej jest on w j˛zyku oznaczany; mieszcza˛
si˛ w nim przede wszystkim zwierz˛ta udomowione, hodowlane i łowne, których rodzaj
naturalny znajduje zró˙nicowane odbicie w j˛zyku w postaci leksykalnej lub słowotwór-
czej. Reszta, nale˙a˛ca do kr˛gu dalszego, pozostaje na poziomie percepcji ogólnej czy
ogólnikowej. Tu mieszcza˛ si˛ przede wszystkim przedstawiciele ´wiata zwierz˛cego
bardziej „oddalonego” od człowieka, tzn. mi˛dzy innymi mniej dla niego przydatnego lub
na tyle drobnego, ˙e nie wartego baczniejszej uwagi (np. małe zwierz˛ta niehodowlane
i niełowne, ptaki, owady, gady itd.). J˛zyk poprzestaje wówczas na operowaniu nazwami
ogólnymi: najogólniejszymi, jak:
ptak, zwierz˛, owad
, czy gatunkowymi, jak
dzi˛cioł, lis
pszczoła
, a tradycyjnie utrwalona w j˛zyku rodzajowa forma wyrazu (m˛ska, ˙e´ska,
ewentualnie nijaka) w potocznym pojmowaniu determinuje sam desygnat, któremu przy-
pisuje si
˛
ba
˛
d´ dominant
˛
m
˛
sko´ci, ba
˛
d´ dominant
˛
˙e´sko´ci (np. dominanta
˛
nazw
o formach rzeczowników rodzaju ˙e´skiego, takich jak:
kukułka, zi˛ba, sikorka, czapla
,
jest ˙e´sko´´, a dominanta˛ nazw o formach rzeczowników rodzaju m˛skiego, takich jak:
bocian, dzi˛cioł, ˙uraw
– jest m
˛
sko´´). Konsekwencja
˛
tego w bezrefleksyjnej ´wiadomo-
´ci potocznej i w automatyzmie j˛zyka potocznego jest zacieranie si˛ w niektórych sytu-
acjach komunikacji społecznej faktu istnienia ró˙nic w zakresie rodzaju naturalnego. Od
tego tylko krok do tworzenia bł˛dnego obrazu ´wiata, jak cho´by mylenia cech oraz funkcji
osobników m˛skich i ˙e´skich niektórych gatunków (np. potocznie przypisuje si˛ kukanie
kukułki osobnikowi ˙e´skiemu, a nie m˛skiemu, jak to jest w rzeczywisto´ci, a z tym
wia˛˙e si˛ rozpowszechniony od dawien dawna przekaz społeczny, i˙ kukułka kuka
wówczas, gdy szuka gniazda, bo chce w nim znie´´ jajko)
7
.
3. W´ród nazw ro´lin istnieja˛ w j˛zyku polskim liczne i regularne dublety, co wia˛˙e
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hannaeva.xlx.pl