Zgryźliwość kojarzy mi się z radością, która źle skończyła.
niom i uczuciom. Ponieważ rodzina nasza zaprzecza podstawowym realiom, my zaczynamy robić to samo. W efekcie nie wyksztacają się w nas pewne elementarne narzędzia radzenia sobie z życiem, z ludźmi i z sytuacjami. Tego właśnie brak kobietom, które kochają za bardzo. Nie potrafią zauważyć, że ktoś lub coś nie wychodzi im na zdrowie. Nie potrafią odrzucić człowieka czy układu, którego inni w naturalny sposób unikaliby jako zbyt zagrażającego, niewygodnego bądź szkodliwego dla siebie. Nie potrafią ocenić sytuacji realistycznie, czyli uwzględniając także własne interesy i dobro. Kobiety takie nie ufają temu, co podpowiadają im uczucia. Albo też posługują się uczuciami, by same siebie oszukać. Pozbawione odruchów samozachowawczych, wplątują się w niebezpieczeństwa, intrygi, dramaty i powikłania, od których z daleka ucieknie każdy, kto ma choć odrobinę oleju w głowie, a ponieważ to, co je pociąga, jest na ogół repliką tego, w czym wzrastały, dostają kolejny raz po uszach. Wciąż zbierają ciosy.
Kochanie za bardzo nie jest skłonnością przypadkową. To wypadkowa wychowania kobiety w konkretnym społeczeństwie i konkretnej rodzinie. A oto typowe cechy charakteryzujące taką kobietę:
1. Wychowałaś się w domu dysfunkcyjnym, który nie zaspokajał
twych potrzeb emocjonalnych.
2. Pozbawiona prawdziwej troski i wsparcia, usiłujesz odrobić tę
zaległość w sposób namiastkowy stając się czyjąś piastunką; najczęś
ciej mężczyzny, który sprawia wrażenie potrzebującego.
3. Nie zdołałaś przemienić rodziców (lub jednego z nich) w ciepłych
i czułych opiekunów. Wobec tego reagujesz silnie na swojską postać
kogoś, kto jest uczuciowo nieprzystępny. Chcesz znów dokonać cudu.
Czarodziejskim środkiem ma być twa miłość.
4. Boisz się panicznie opuszczenia; zrobisz więc wszystko, aby tylko
związek trwał.
5. Nic nie jest zbyt ciężkie, czasochłonne czy za drogie, jeżeli może
„pomóc" twojemu mężczyźnie.
6. Przywykłaś do braku wzajemności. Będziesz czekać, żywić nadzieję
i wciąż próbować na nowo.
7. Zawsze bierzesz na siebie ponad pięćdziesiąt procent odpowiedzial
ności i winy.
8. Oceniasz samą siebie niezwykle nisko. W głębi ducha nie wierzysz,
byś zasługiwała na szczęście. Sądzisz raczej, że musisz zapracować na
przywilej cieszenia się życiem.
9. Ponieważ nie zaznałaś w dzieciństwie poczucia bezpieczeństwa,
przejawiasz ogromną potrzebę panowania nad partnerem i waszym
związkiem. Władcze zapędy maskujesz chęcią „bycia pomocną".
10. W każdym układzie damsko-męskim kierujesz się nie tyle wglą
dem w sytuację rzeczywistą, ile swymi marzeniami o tym, jak mogłaby
się ona przedstawiać.
11. Nie umiesz obejść się bez mężczyzn i cierpień.
12. Możesz mieć emocjonalne, a nawet biochemiczne predyspozycje
do nałogowego picia, zażywania narkotyków lub lekarstw bądź
objadania się, szczególnie słodyczami.
13. Ciągnie cię do ludzi „trudnych". Bezustannie zaplątujesz się
w skomplikowane, chaotyczne i przykre afery miłosne. Unikasz w ten
sposób skoncentrowania się na własnych problemach i własnym życiu.
14. Przypuszczalnie często popadasz w depresję. Starasz się jej
zapobiec fundując sobie porcję podniecenia związanego z układem
niepewnym i zawiłym.
15. Nie podobają ci się mężczyźni zarównoważeni, spolegliwi, sym
patyczni i wyraźnie tobą zainteresowani. Uważasz ich za „nudziarzy".
U Jill występowały w mniejszym lub większym stopniu wszystkie wymienione wyżej objawy. I właśnie ten fakt, a nie jej opowieść, kazał mi natychmiast podejrzewać, że Randy tęgo popijał. Kobiety bowiem
0 takim pokroju psychicznym uganiają się za partnerami, którzy
z jakiegoś powodu są emocjonalnie nieprzystępni. A czy można sobie
wyobrazić lepszy powód niż nałóg?
Od samego początku Jill przejawiała inicjatywę. Jak wiele kobiet kochających za bardzo, była osóbką szalenie odpowiedzialną, ambitną
1 energiczną. Lecz mimo osiągnięć w różnych dziedzinach nie nabrała
dobrego mniemania o sobie. Żaden sukces w pracy czy na uczelni nie
potrafił zrównoważyć owych dotkliwych porażek, jakie ponosiła
w życiu osobistym. Każdy natomiast wieczór bez telefonu od Ran-
dy'ego stanowił dla niej potężny cios, który usiłowała odparować
gromadząc skrzętnie wszelkie oznaki rzekomego przywiązania part
nera. Co charakterystyczne, za fiasko romansu obwiniała wyłącznie
siebie. Nie potrafiła też ocenić całej sytuacji w sposób realistyczny
i ratować się odchodząc w momencie gdy stało się oczywiste, że na
wzajemność nie ma co liczyć.
Kobiety kochające za bardzo nie dbają o swą integralność psychiczną. Starają sią usilnie zmienić postawy i uczucia innych za pomocą
18
19
...