Zgryźliwość kojarzy mi się z radością, która źle skończyła.
Hana cofnęła się jak oparzona.
-Że co? –Zdziwiła się. –Co niby zrobiłam?
-Ty zabiłaś moją siostrę! –Syknęła Abi z wściekłością. Hana jednak nie zmieszała się, jak sądziła towarzysząca jej kotka. Jej zdziwienie na pyszczku ustąpiło, by oddać miejsce... Wesołości.
-Nie mam pojęcia, skąd ty to wiesz, ale to prawda. Tak, to ja! –Odpowiedziała spokojnym głosem. –Zastanawiałam się, czy się o tym kiedykolwiek dowiesz, Abi. I było to nawet wcześniej, niż później!
-Dlaczego to zrobiłaś?
-Banan był lubiany. Śliczny. I doprawdy, strasznie irytujący! Ale, wiesz... Ona nie była wcale moim głównym celem.
-Kto nim jest? –Zdziwiła się Abi.
-Ty –uśmiechnęła się Hana. –Od miesięcy czekam na właściwą porę, by zaatakować. I chyba taka się właśnie nadarzyła!
Wystąpiła o krok do przodu. Abi od razu cofnęła się instynktownie.
-Dlaczego ja? –Spytała, chcąc zyskać na czasie. Hana zamyśliła się.
-Hmm... Tak szczerze to bez powodu!
Abi nie rozumiała sposobu myślenia przeciwniczki, ale nie zdążyła się nad tym dłużej zastanowić, gdyż Hana zwaliła ją z nóg i przygniotła do ziemi.
-Uduszę cię i zrzucę z przepaści. –Orzekła Hana takim tonem, jakby planowała to od dawna. A może tak było? –Moje koleżaneczki będą podejrzewać, że to ja i komuś doniosą. Ale ja poranię się i powiem, że to one zrobiły, a ja próbowałam je powstrzymać.
-Nikt ci nie uwierzy –prychnęła Abi, szamocąc się w uścisku morderczyni. –Nikt o zdrowych zmysłach!
-Zobaczymy –wyszczerzyła zęby kotka i zacisnęła łapy na szyi Abi.
Koteczka poczuła, że nie może oddychać. Świetnie. Wszystko na darmo... Za późno wypiła eliksir. Teraz umrze, a Hana nie spotka nigdy kary za swoje czyny...
”Na koniec” –przypomniały się jej słowa Zoi. Czy mogła mieć ona na myśli...?
Chwyciła flakonik ostatkiem sił.
-Co ty robisz? –Zdziwiła się Hana, niemal wykrzykując te słowa z powodu napięcia. Abi wlała resztę napoju do ust i znieruchomiała.
-A więc tu jesteś –Orzekła Zoja. Abi rozglądnęła się dookoła. Wszędzie było zupełnie biało i cicho. Tylko Zoja, która jakby dopełniała ten krajobraz, oraz ona sama-dziwnie lekka i pusta-one były tu jedynymi stworzeniami.
-Co się stało? –Spytała Abi zdziwiona. Przyzwyczaiła się już do rozmaitych podróży w czasie i dziwnych trików Zoi, ale nigdy nie zetknęła się z czymś takim. Mina Zoi była wciąż nieprzejednana-czy to dobrze, czy źle?
-Umarłaś –powiedziała w końcu spokojnie. –To właśnie był owy koniec...
Eve szła do Abi w odwiedziny. Usłyszała wtedy jakieś zduszone piski i okrzyki na wzgórzu. Zaciekawiona pobiegła tam.
Ujrzała cztery kotki-Zeline, Felice, Olive i Hanę-tę ostatnią trzymały Zeline z Olive.
-Puśćcie mnie! –Syczała.-Muszę wiać!
-Co się stać? – Zapytała Eve podchodząc do nich. –Słyszeć piski.
-To ona zabiła Biankę –wymamrotała Felice głosem drżącym z nadmiaru emocji. –A teraz zamordowała ją także!
Eve miotana złym przeczuciem spojrzała w miejsce obok Hany. Dopiero teraz zauważyła burą kotkę, leżącą na ziemi bez ducha.
-Och, nein –jęknęła Eve zduszonym głosem.
-Czito! Czito! –Kari usłyszała wrzaski Eve nadbiegającej właśnie z łąki.
-Co się stało? –Spytała. –Czito śpi.
-Niech obudzi! –Krzyknęła Eve głośno, choć była już obok Kari. Z jej oczu kapały łzy. –Abi martwa! Nie żyć!
-Abi nie żyje? –Oczy Kari rozszerzyły się. –Jak to?
-Hana zabić ją i Bianka. Sie ist zabójca!
-Czito! –Zawołała Kari donośnie. –CZITO!
-I po co mi to wszystko było? –Zawołała Abi z wyrzutem. –Tak czy inaczej, umarłam. Po co te wizyty w czasie, dlaczego tak bardzo chciałaś połączyć mnie i Czito? Nie będę już z nim! NIGDY!
-Spokojnie –powiedziała Zoja. –Przewidzieliśmy to. Dobrze, że zrozumiałaś moje słowa „Zostaw na koniec”.
Abi przyjrzała się jej bacznie.
-Co to właściwie znaczy?
-To znaczy, że będziesz żyć.
-Jak to?
-To jeden z moich specjalnych pomysłów –Zoja szczerzyła zęby dumnie. –Eliksir może albo przenieść w potrzebne miejsce w czasie, albo ocalić kogoś będącego o krok od śmierci.
-Ale nie żyję...
-Nie zauważyłaś, że nie ruszyłaś dalej?
-Faktycznie! Czyli... Jednak wszystko będzie ok!
-Poczekaj...
Obok Zoi zjawił się rudy przystojny kocur. Biała kotka rozpromieniła się na jego widok.
-Wyczuwam niepewność w tobie, co do ciebie i Czito – orzekł kot przeszywając Abi wzrokiem niczym rentgen.
-Wciąż czułabym się jednak winna w stosunku do Bianki... –Wyznała Abi. –Tak już jest...
Pojawił się znów ktoś, tym razem była to znana Abi z widzenia kotka Bella.
-Czy to jakiś zjazd martwych członków rodziny? – Zapytała Abi poirytowana.
-To Bella, jak już wiesz – Orzekła Zoja, uśmiechając się do swojej córki. –Pomoże nam.
-Jak ma to zrobić?
Bella wykonała dziwny ruch łapą.
-Nikt nie może ożywiać zmarłych – mówiła. – Ale gdy zajdzie potrzeba, można przywołać ich dusze...
-Koty nie będące w Bramach trudno wezwać. Na szczęście Bella ma taką moc – tłumaczyła Zoja spokojnym głosem. – Rozwiejmy twoje wątpliwości.
Kolejny kot wynurzał się z bieli. Abi już miała przewrócić oczami, ale gdy zobaczyła kto to, nie mogła wydusić z siebie ani słowa.
Była to Bianka.
-Witaj Abi! – Przywitała się, uśmiechając pogodnie. Była lekko przezroczysta, jak reszta zebranych. Abi pomyślała, że ona sam pewnie też tak wygląda.
-Cześć siostro... –Wyjąkała z niemiłym uczuciem, że wszyscy zebrani gapią się na nią.
-Wiem już, że kochasz Czito. Czemu więc nie jesteś z nim?
-Nie śmiałabym! On chodził z tobą!
-Ale już nie chodzi. I nie będzie. Nie uciekaj przed szczęściem, siostro. Chcę, byście byli razem. Ja pragnę twojego szczęścia!
Abi zdawało się, że gdzieś już kiedyś słyszała coś podobnego.
-Dobrze – powiedziała cicho. –Dziękuję ci.
-Abi... –Pisnął Czito zbolałym głosem na widok swojej ukochanej leżącej martwo na ziemi. –Jak to możliwe?
Eve podeszła do niego i przytuliła, próbując mu dodać otuchy.
-Sie kochać... Nigdy nie zapomnien...
-Tak bardzo chciałem, by była szczęśliwa! Dlaczego? Nie zasługiwała na taki los, jaki ją spotkał... Nie ona!
Zeline wybuchnęła płaczem. Hany już nie było-została odprowadzona do kota, który pilnuje porządku w mieście. Mieli nadzieję, że czeka na nią sprawiedliwy wyrok.
-Te wszystkie plany... –Dodał, odwracając się do Eve. – Ona, taka kochana, słodka...
Usłyszał zduszone okrzyki kociczek z tyłu. Kontynuował jednak:
-Pewnie byłaby bardzo smutna, że tyle osób przeżywa rozpacz z jej powodu... Jak to ona ...
-Chyba masz rację –padła odpowiedź, ale nie z ust Eve.
Czito odwrócił się. Stała za nim właśnie Abi, szczerząc zęby. Kocur rozszerzył oczy ze zdumienia.
-Czy to prawda?
-Jak widać! –Roześmiała się koteczka i wpadła u w objęcia.
Abi i Czito zostali parą. Nawet Eve znalazła męża – został nim ów miły czarny kot z lekko skośnymi oczami Igor.
U Tokarza znów mieszkało sporo kotów. Ród nie miał zamiaru chylić się ku końcowi, przodkowie mogli nareszcie odetchnąć na jakiś czas.
Wszystko było naprawdę świetnie...