Zgryźliwość kojarzy mi się z radością, która źle skończyła.
15,16 Kulturowe aspekty umierania w świetle badań Aries, koncepcje oświecenia i baroku.
Średniowiecze:
Śmierć jest regulowana zwyczajowym rytuałem, skwapliwie opisanym. Normalna, pospolita, nie pojawia się zdradziecko, nawet jeśli następuje przypadkowo na skutek ran albo na skutek, co się zdarza, zbyt silnego wzruszenia.
Jej zasadniczym rysem jest to, że pozostawia czas na przygotowanie się do niej.
Niektóre przeczucia miały w sobie coś z cudu, jeden zwłaszcza znak był nieomylny: ukazanie się ducha, chociażby tylko w śnie.
W pewnych miejscach i chwilach umarli są zawsze obecni wśród żywych, ale obecność ich odczuwają tylko Ci, których czeka rychły zgon. Bywało, że przeczucie było czymś więcej niż ostrzeżeniem i aż do samego końca umierającego. Wiara, że śmierć ostrzega o swoim przyjściu przetrwała wieki i długo była w ludowej mentalności.
Mors Reperura (?) – skoro śmierć mogła być w ten sposób zapowiedziana, nie mogła być nagła. Kiedy nie uprzedza o sobie, przestawała być koniecznością groźną, ale oczekiwana i chcąc nie chcąc akceptowaną. Rujnowała porządek świata, w który wszyscy wierzyli, wydawała się bezsensownym naruszeniem porządku, a czasem przejawem gniewu Boga. Dlatego mors reperura uchodziła za haniebną i wstydliwą.
Śmierć szkaradna i nieprzystępna jest w średniowieczu również potajemna, bez świadków i obrzędów- podróżnego w drodze, topielca w rzece, nieznajomego, którego raził piorun. Nie miało znaczenia, że w niczym nie zawinili: nagła śmierć namaszczała ich piętnem przekleństwa.
Umierający czując, ze kres jest bliski, wydaje dyspozycje. Śmierć była zjawiskiem bardzo prostym, można dokonać ostatnich czynności ceremoniału. Zaczyna się od smutnego, ale potrzebnego przypominania sobie ludzi i rzeczy, które kochał, od krótkiego życiorysu, sprowadzonego do najważniejszych obrazów. Żal za życie znajduje odbicie w formach kultur uczonych – pogarda rzeczywistości, średniowiecznego uduchowienia, sadystyczna (?) obojętność albo stoicka sztywność renesansu.
Umierający wzrusza się na myśl o swoim życiu, o posiadanych dostatkach i ukochanych osobach, ale jego żal nie przekracza pewnego stopnia natężenia, bardzo słabego w porównaniu z patosem tej epoki. Wszyscy traktowali śmierć spokojnie.
Śmierć średniowiecznego rycerza jest też prosta:
- śmierć jest banalna jak przeciętnego człowieka
- prosi towarzyszy o przebaczenie, żegna się z nimi, poleca ich Bogu.
Umierający poleca duszę Bogu i odmawia modlitwę składającą się z 2 cz. („Pieśń o Rolandzie”): 1. żal za grzechy, 2. commediatio animica (rekomendacja) – prośba do Boga o oclenie duszy i o pomoc w godz. śmierci
Po ostatniej modlitwie pozostaje czekać na śmierć, która nie powinna już zwlekać z nadejściem.
Obecnie śmierć jest z naszych czasów tak wymazana, że trudno ją sobie wyobrażamy i pojmujemy. Dawna śmierć bliska, swojska i pomniejszona, słabiej odczuwalna, zbyt kontrastuje z nasza postawą, gdy budzi w nas strach.
Sąd Boży: ludzie śred. Oczekiwali powtórnego przyjścia Chrystusa bez lęku sądem. Temat Sądu Ostatecznego znajdujemy w XI w., ale nie na sarkofagu, ale chrzcielnicy.
Najstarsze przedstawienia śmierci w łóżku zachowują jeszcze klasyczną dotąd scenę sądu utrzymaną misteriów. Umierający uczestniczy we własnym dramacie raczej jako świadek, niż jako osoba działająca. Moment ścierania się sił dobra i zła (walka anioła i szatana u wezgłowia umierającego).
Odrodzenie:
Przede wszystkim koncentrowało się na samej śmierci fizycznej. Począwszy od XVI w. sama chwila śmierci w domu i w łóżku, traci na znaczeniu. Pobożność, przynajmniej uczona, przywiązuje teraz do niej mniejsza wagę, a to dlatego, ze sama przejawem pierwszego ukrytego prądu wrażliwości zbiorowej.
Chory leży w łóżku. Wkrótce ma umrzeć, a jednak nie dzieje się nic nadzwyczajnego, nic przypominającego wielkie dramaty, jakie rozgrywały się w XV wiecznych artes morenci (sztukach umierania). Agonia to zjawisko zwyczajne, którego nie należy dramatyzować. Śmierć staje się czymś metafizycznym, co wyraża się w formie metafory: rozstanie duszy z ciałem odczuwane jest jak rozstanie małżonków lub dwóch serdecznych starych przyjaciół. Męka śmierci nie jest kojarzona z fizycznymi cierpieniami, ale ze smutkiem zerwania boskich więzów.
Żyć z myślą o śmierci, a zatem myśleć o niej trzeba nie w chwili zgonu, ani tuż przed nim lecz przez całe życie. Sztuka umierania zastąpiła sztukę życia. Nic się już nie odbywa w izbie chorego. Wszystko zostało rozdzielone na czas życia, na każdy jego dzień. Rozmyślanie winno decydować o naszym życiu. Śmierć stała się tylko sposobne ma lepsze życie.
Trzeba być w każdym momencie życia w takim stanie ducha, w jakim śred. artes morenci chcą utrzymywać konającego in horra mortis nostrae ( w godzinie naszej śmierci).
Pierwszym skutkiem ewolucji i desakralizacji śmierci jest to, że traci ona swoja niemal magiczną, a w każdym razie irracjonalną moc, którą cechuje jakaś pierwotna dzikość. Dzieje się tak w przypadkach śmierci nagłej i spodziewanej.
Człowiek, twierdzono, winien żyć w świecie, choć nie był człowiekiem świeckim. Jest rzeczą normalna i godna polecenia, aby używał dóbr, jak to czynili Abraham albo Salomon, ale winien przy tym pamiętać, że nie jest posiadaczem bogactw, lecz jedynie ich użytkownikiem.
...., czyli lęk przed ubóstwem i niechęcią wydawania pieniędzy inaczej jest nadmierną miłością do świata. W ten sposób staje się najgorszym z grzechów, a nawet czymś więcej – nienawiścią do Boga. Ludzie tacy są uparci i pyszni.
Wzorzec śmierci pięknej i budującej:
- winna rozgrywać się w izbie pełnej moc niebieskich i piekielnych
- wspomnienia życia i ...
- śmierć sprawiedliwego, który myślał o niej całe życie
- nie wywołuje ona podniecenia ani napięcia
Barok:
Pewnikiem była śmierć, która zawsze była blisko. Wierzono w kruchość życia i nietrwałość ciała. Dążenie do prostoty przeradza się z czasem w obojętność wobec śmierci i zmarłych tzn. w zdawaniu się na naturę wśród wykształconej elity...
Dążenie do prostoty objawiało się też z pewną oschłością objawów żałoby. Odbywały się najmniejszym kosztem. Oznak żałoby przestrzegano skrupulatnie (...), a wiadomość o zgonach przyjmowano bardzo chłodno. Obojętność ta, choć przyjmowana była bez zastrzeżeń, nie była zjawiskiem powszechnym.
Przechodząc z kościoła i cmentarza do domów, obrazy śmierci zmieniały formę i znaczenie. Celem jest pokazanie postępującego, ohydne zwłoki toczone przez robactwo, szczypane przez węże i ropuchy ustąpiły miejsca pięknemu, czystemu i lśniącemu szkieletowi. Szkielet nie musi być kompletny, aby pełnił swoja role. Czaszka i piszczele przedstawiają jakby wzór algebraiczny albo godło herbowe. Istnieje w kombinacji z innymi znakami jak klepsydra, zegar, kosa, łopata, grabarz. Znaki te utrwaliły się na zwyczajnych przedmiotach jakimi są vanitas. Vanitas również może być portretem. Obecność czaszki czyni z portretu w stylu vanitas coś pośredniego między alegorią a scena rodzajową, która tez zatrzymuje się przede wszystkim młodością a starością, jak miedzy życiem i śmierci.
Życie i świat stały się przedmiotem wstrętu, z jakim ostatni ludzie średniowiecza i pierwsi odrodzenia zgodnie odnosili się do śmierci. Śmierć i życie zamieniły się rolami. Przedstawienia venitas pozwoliły nam odczuć nowe pojęcie już nie śmierci, ale śmiertelnego życia. Świat przesycony myślą o śmierci stał się cały, bez reszty, podejrzany. Ta myśl wywarła ogromy wpływ na obyczaje. Kapitalizm nie mógłby zapanować, gdyby pogoń za rozkoszą i natychmiastowym użytkowaniem dóbr, miały moc taka jak w średniowieczu. Człowiek renesansu epoki kapitalistycznej (cywilizacja Zachodu w wieki XVII) musiały się godzić z odkładaniem rozkoszy na przyszłość i kumulacją swoich zysków.
Taki system długoterminowej kumulacji wymagał spełnienia pewnych społeczno – ekonomicznych warunków. Aby mógł narodzić się kapitalizm musiała zniknąć miłość życia, , aby jej miejsce zajął bardziej ascetyczny stosunek do życia i jego spraw. Życie przestało być tak upragnione w tym samym czasie, gdy śmierć zaczęła się wydawać tak bliska.
...