Zgryźliwość kojarzy mi się z radością, która źle skończyła.
//-->.pos {position:absolute; z-index: 0; left: 0px; top: 0px;}Majka kantaryda,Lyttavesicatoria– mysi zapachi zabójcze cukierkiMniej więcej raz w tygodniu odwiedza mnie w pracy ktośtrzymający w ręku fiolkę, torebkę lub pudełko i zada-je zawsze to samo pytanie: „co to jest?”. Chyba tylkow jednym przypadku zdarzyło się,żeosoba pytająca niebyła zbytnio zainteresowana identyfikacją obiektu (a byłto dorodny ryjkowiec szarek leniwiec,Cleonis pigra),alepoprosiła o radę, co z tym delikwentem zrobić, „bo szedłpo drodze i nie chcę, aby mu się coś stało”. Urzeczonywysokim stopniem empatii w stosunku do ryjkowca (teżmam takie odruchy), wytłumaczyłem (mądrze!),żenajle-piej będzie wypuścić szarka po drugiej stronie drogi, przezktórą miał zamiar przejść, mniej więcej na przedłużeniukierunku jego marszu. Osoba, która trzymała w słoikuchrząszcza, słuchała mnie nad wyraz uważnie. Pod koniecmojego wywodu jakby zaczęła się niecierpliwić, po czymMajka kantaryda,Lytta vesicatoria,jest pięknym, szmaragdowometalicznym chrząszczem długości 15–22 mm, spotykanym u nassporadycznie, chociaż lokalnie może wystąpić w większych ilościachnagle zmieniła temat, wyciągając stare wydanie konsty-tucji z porobionymi długopisem uwagami i poprawkamioraz pytaniem, co o tym sądzę i czy nie pomógłbym jejzmienić konstytucji, przynajmniej w zaznaczonych punk-tach? Odpowiedziałem,żeporadzę siężony…W ramach nieustającej akcji „co to jest?” dwa latatemu w maju odwiedził mnie pracownik administracjimojej uczelni, dając mi do rąk pudełeczko (bez konstytu-cji), a w nim… nie do wiary! Na dnie siedziałażywamaj-ka kantaryda,Lytta vesicatoria!Do tego była to samica„fizogastryczna”, czyli z wezbranym odwłokiem, co wska-zywało na gotowość do rozrodu. Dowiedziałem się odtego sympatycznego pana z administracji,żechrząszczów wylądował na stole w podwórku budynku, w którympracuję i gdzie na wiosnę instaluje się ogródek lunch-baru podającego wspaniałe frytki. Majkę znałem jedy-nie z przyszpilonego okazu w będącej pod moją opiekąkolekcji chrząszczy, ale nigdy nie było mi dane spotkaćsię z tym pięknym i dziwnym owadem. W Polsce był onostatnio rzadki, choć są relacje o jego lokalnie licznympojawieniu się w latach sześćdziesiątych ubiegłego wiekui nawet spowodowaniu szkód w szkółkach leśnych drzewliściastych. Relacje te trafiły do podręczników entomo-logii leśnej i szkółkarstwa. Podobnie jak inne chrząszczez rodziny majkowatych (Meloidae; patrz poprzedni roz-dział), majka kantaryda odżywia się w stadium dorosłym197M A J K A K A N TA R Y D ACUCUJIFORMIAM A J K A K A N TA R Y D ACUCUJIFORMIAŻerującana liściach majka kantaryda jest wdzięcznym„obiektem przed obiektywem”198młodymi liśćmi różnych roślin, mając szczególny apetyt najesion i lilak, ale zjada też liście innych drzew, np. wierzbyczy dębu. Zaraz więc poczęstowałem majkę, którą dosta-łemw prezencie, tym czym miałem, a raczej tym, co przy-niosłem z krótkiej wycieczki na Skarpę Ursynowską, czyligałązką z młodymi liśćmi jesionu. Majka popisała się nie-małym apetytem, objadając od razu całą gałązkę z liści.Przebywała u mnie w terrarium z gałązkami jesionu przezdobre dwa tygodnie, pęczniejąc z dnia na dzień i wypeł-niając pokój takim zapachem, jakbym trzymał u siebiehodowlę myszy.Wiedziałem,żechrząszcze oleicowatych, a szczegól-nie właśnie majki, są przesiąknięte kantarydyną, terpene-noidem bardzo silnie działającym na organizmy zwierzę-ce. Opisywano przypadkiśmiercikonia po przypadkowymspożyciu prawdopodobnie jednego chrząszcza przebywa-jącego na ziołach. Zarazem jednak podaje się całe listybezkręgowców (pająków) i kręgowców (jeży, myszy pol-nych, jaskółek iżab)zjadających majki bez negatywnychkonsekwencji. Kantarydyna pozyskiwana ze zmielonychpokryw lub całych wysuszonych chrząszczy jest znanaw Europie od czasów starożytnych jako „mucha hiszpań-ska” i stanowiła remedium na wiele dolegliwości. Przedewszystkim, przyłożona do skóry, miała zdolność powodo-wania pęcherzy, a ciągnięcie pęcherzy było niemal takrozpowszechnionym zabiegiem jak upuszczanie krwi.Poza tym w odpowiednich dawkach wchodziła w składmikstur na pęcherz (tym razem moczowy – ma stwierdzo-ne właściwości moczopędne), reumatyzm (rozgrzewają-cych), a także na astmę, nocne poty, epilepsję, kurzajkiczy bezpłodność.Niezależnie od tego zrobiła także wielką karierę jakoafrodyzjak. Nie obywało się bez tragicznych wypadków.Zachłanność ludzi na rozkosze miłości cielesnej i próbypozyskania sobie namiętnych kochanek prowadziły nierazdo przekroczeniaśmiertelnejdawki „muchy hiszpańskiej”(0,03 g dla człowieka) i tragicznego końca przygody.Markiz de Sade był skazany naśmierćza zatrucie kilkukobiet sprzedajnych cukierkami anyżkowymi nafasze-rowanymi „muchą hiszpańską” (wyrok mu darowano).Toksyczność „muchy” wykorzystywano także w truci-znach. Słynna trutka Medyceuszy (kilka kropel do wina)była oparta na arszeniku i właśnie kantarydynie.Co jednak było przyczyną mysiego zapachu w mojej pra-cowni? Nie był to chyba zapach czystej kantarydyny, bowiemcharakteryzuje się ją jako substancję bezwonną. Mnie zaśinteresowało, czy samica siedząca w terrarium jest zapłod-niona i czy jest jakaś szansa doczekania się od niej potom-stwa. Obiło mi się o uszy, co potwierdziła zaraz kwerendaw Internecie,żekantarydynę produkują u majkowatychlarwy obu płci i dorosłe samce. Dorosłe samice natomiast,zarówno majki, jak i innych majkowatych, z jakichś względównie są zdolne do syntetyzowania większych jej ilości, a zasobytej substancji, którymi pokrywają jaja, czyniąc je odpornymina zakusy drapieżników, otrzymują w czasie kopulacji odsamców. Niedawno badacze szwajcarscy opisali dokładniejproces przekazywania kantarydyny samicom. Okazało się,żefabryczka kantarydyny rusza w samcu dopiero w cza-sie kopulacji, która u majki może trwać nawet prawie całądobę, a poprzedzają ją zaloty, polegające na testowaniuprzez samicę chemicznej jakości samca; ilość kantarydynyprzekazana samicom w czasie jednej kopulacji jest równaokoło ¾ całej produkcji.Czy moja samica była dziewicą, czy gotową do skła-dania zapłodnionych jaj matroną, można było przekonaćsię np. połykając ją i czekając na efekt. Gdyby połknięciemajki nie skutkowałożadnymiwyraźnymi sensacjami, mie-libyśmy do czynienia z dziewicą! Jeden z moich studentówzgłosił się z propozycją przetestowania na sobie dziewictwasamicy. Słyszał on o karierze, jaką zrobiła majka kantarydajako afrodyzjak i był ciekaw jego działania. Lekkie jednak199M A J K A K A N TA R Y D AApetyt majki kantarydy na młode liście jesionu był imponujący.Chrząszcz ten potrafił w ciągu kilku godzin zjeść cały duży liśćjesionu, złożony z wielu listkówprzedawkowanie tego specyfiku prowadzi do tak straszli-wych konsekwencji zdrowotnych,żeodradziłem mu pró-bowanie „mojej” samiczki. I bardzo dobrze, bo gdyby ówciekawyżyciastudent poważył się spożyć tego chrząszcza,to mogła by to być ostatnia jego decyzja, rozwój wypadkówwykazał bowiem,żemajka dziewicą nie była!Niedługo po tym epizodzie (na szczęście) znalazłemna dnie akwarium, w którym przebywała majka, jednoduże i dwa mniejsze skupiskażółtych,wydłużonych, zle-pionych ze sobą jaj. Razem dobrze ponad sto. Samiczkanatomiast schudła, straciła apetyt i za kilka dni znalazłemją martwą. Pogrzebałem ją w „gablocie zasłużonych”,gdzie obok niej przebywają owady ciekawe i osobliwe,zmarłe w trakcie hodowli lub martwe już znalezione. Złożajaj natomiast przełożyłem delikatnie na wilgotny piasek.Teraz nastąpił moment oczekiwania na potomstwo. Jeżelijaja były rzeczywiście zapłodnione, to powinny się w nichrozwijać embriony (dzieworództwo u chrząszczy jest bar-dzo rzadkie; patrz str. 274). Jakoż mniej więcej po tygo-dniu w niektórych jajach uwidoczniły się dwie malutkiekropki zwiastujące zawiązki oczu, a po następnych kilkudniach wystąpił pod cienką skorupką jaj zarys wydłużo-nych, drapieżnych szczęk. Zaraz też pierwsze larwy zaczę-ływyzwalać się z powłok jajowych, twardnieć, wybarwiaćsię i w końcułazićpo powierzchni piasku.Larwy pierwszego stadium majki kantarydy (trójpazur-kowce), w odróżnieniu od larw oleic,Meloespp. (patrzpoprzedni rozdział), nie wdrapują się na kwiaty lubźdźbłatraw w oczekiwaniu na pszczołę. Są tak krzepkie i ruchli-we,żesame odnajdują gniazda ziemne pszczół, do któ-CUCUJIFORMIABęblik zielony,Cordylepherus viridis–czułki i tył pokrywBęblik zielony,Cordylepherus viridis,piękny malachitowo-zielony chrząszczyk z dwoma jaskrawoczerwonymi pla-mami na końcach pokryw jest pospolitym mieszkańcemłąkgraniczących z lasami i zadrzewieniami. Drzewa sąKlatki z rejestracji spotkania z duetem, a następnie z triemchrząszczy bęblika zielonego,Cordylepherus viridis:a – fazalizania przez samicę czoła samca, b – faza lizania przez samcatyłu pokryw samicy, c – krótka intromisjaCUCUJIFORMIAaJaja majki kantarydy z prześwitującymi uformowanymiembrionami. U jednego z nich prześwitują oczy i ostreżuwaczkidrapieżnika, zwodniczo przybierające pozór uśmiechuBĘBLIK ZIELONYbLarwa pierwszego stadium majki kantarydy ma za zadanieodnalezienie gniazda samotnej pszczoły, wniknięcie doniego, zniszczenie (zjedzenie?) jaja pszczoły i przeobrażeniesię w następne stadium,żywiącesię nektarem i pyłkiemzgromadzonym przez pszczołę matkę200rych wnikają. Dalej ich rozwój odbywa się dość podobniejak oleic. Warunkiem powodzenia jest jednak złożenie jajprzez samice w pobliżu gniazd lepiarki (Colletes), miesierki(Megachile) czy smuklika (Halictus). Całe szczęście,żenaSkarpie Ursynowskiej wszystkie te pszczoły występowały.Larwy zmieszałem z piaskiem i rozsypałem w miejscach,gdzie widywałem gniazda tych pszczół. Czy z mojego„zasiewu” wyrosła jakaś dorosła majka kantaryda? Niewiem. Następnego roku nie spotkałemżadnegodorosłe-go chrząszcza. Ani sympatyczny pan z administracji, aniteż nikt inny mi go nie przyniósł.cagodowych. Ogólnie samce chrząszczy dobierają siędo samic raczej bez większych ceregieli. U bęblikówjest inaczej. Badał te sprawy w sześćdziesiątych i sie-demdziesiątych latach zeszłego wieku etolog DieterMatthes. Nazwał on zaloty bęblików zalotami smakowy-mi (Geschmackbalz). Otóż na przykład samiec bęblikazielonego ma na czole zabarwione nażółtonarządywydzielające płyn, którego smak, a może też i zapachma zachwalać samicy walor y samca jako partnera.Kiedy spotka samicę tego samego gatunku, ustawia siędo niej przodem i prezentuje owo atrakcyjne smakowobSamiec (po lewej) i samica (po prawej) bęblika zielonegow pozycjivis-à-visw trakcie sekwencji godowej. Na zdjęciuwidać,żesamica interesuje się rowkiem międzyżółtymnadustkiem samca a nasadą jego czułkówCUCUJIFORMIASamica bęblika zielonego w kleszczach sprzecznych odruchówwywołanych przez obecność dwóch samców: kiedy samiec,który od dłuższego czasu uczestniczył w rytuale godowymz samicą, nadstawiał jej czoło do lizania (a), nowo przybyłykonkurent próbował kopulacji, natomiast kiedy pierwszysamiec próbował kopulacji (b), konkurent nadstawiałsamicy czoło. Sytuacja taka wyraźnie irytuje samicę,która daje jej wyraz pompując czerwone „bąble” z błonmiędzysegmentalnych na przedpleczu (być może od tegopochodzi polska nazwa „bęblik”!)mu potrzebne do rozwoju larwalnego, gdyż tam składajaja, a drapieżna larwa penetruje przestrzenie podkoro-we. Larwy bęblików widywano też w sięgających w głąbdrewna kanałach larwalnych kózkowatych. Dorosłe bęb-liki zielone pojawiają się wiosną i można je znaleźć naj-pierw na kwiatach, a potem, kiedy dojrzewają trawy, naichźdźbłachi kłosach, gdzie objadają się pyłkiem.Wtedy też można zastać bębliki w trakcie długocelebrowanych przez obie płcie zalotów. Bęblikowate(Melyridae, kiedyś Malachiidae) są dość wyjątkowewśród chrząszczy pod względem bogactwa zachowań201BĘBLIK ZIELONYzanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl hannaeva.xlx.pl